"Uświadomiłam sobie, że taka osoba ściąga mnie w dół i zabija po kolei wszystko, co było we mnie najlepsze: począwszy od atrakcyjności fizycznej, poprzez poczucie humoru, na radości i zadowoleniu z życia skończywszy. Zobaczyłam w swoim partnerze już nie ukochanego człowieka, ale raka. Przewlekłego, złośliwego raka, który zżera mój organizm. Nagle odkryłam, że albo on, albo ja. Ten człowiek mnie wykończy, będę swoim własnym cieniem. A właściwe już byłam. Zwykły, szary, polski skurczybyk ma mnie zabić? Serio? Tak wyobrażałam sobie siebie, kiedy byłam małym dzieckiem? Takie ambicje i plany miałam jako mała dziewczynka? Żeby teraz jakiś nieudacznik mnie wykończył? Nie! Oj, nie! Klaudia, weź się w garść! Tego raka trzeba potraktować chemioterapią. Jak wiadomo, chemioterapia niszczy też przez chwilę nas samych, jest bolesna, cierpimy w trakcie, ale wytępienie chorych komórek jest najważniejsze.  Proces się rozpoczął. Bolało. Tęskniłam. Czułam, że nie dam rady. Wyłam i parę razy błagałam, żeby jednak wrócił. Bo byłam słaba, jak słaba jest osoba cierpiąca na przewlekłą chorobę. Tak chcesz postrzegać swoją miłość? I czy miłość powinna cię rujnować jak naziści Warszawę? Chyba jednak nie. Zapamiętaj jedno! Kiedy facet jest zakochany, to nie chce nikogo innego poza tobą. (...) Skoro stać go na lepszą, niech jej szuka i nie zawraca ci głowy. Ty musisz znaleźć kogoś, dla kogo właśnie jesteś najlepsza, najwspanialsza, najładniejsza. "

–Klaudia Klara